Grupa pomaga przetrwać najtrudniejszy moment

Ona debiutantka, On z doświadczeniem. Wspólne treningi, podobna motywacja i ten sam ogromny wysiłek. O biegowej przygodzie w grupie Olivia Sports, obawach chwilę przed startem i nieprawdopodobnej historii, która dodała skrzydeł na trasie Półmaratonu Amber Expo w Gdańsku opowiadają Magda Piskorska z Olivia Business Centre i Sławek Lamparski z firmy Amazon.

Sławek, półmaraton zakończony sukcesem?

Sławek: Wybiegałem kolejną życiówkę – po czterech latach przerwy udało mi się poprawić wynik w siódmym półmaratonie, w którym startowałem. Na mecie zameldowałem się w czasie 1:23:57.

Jak długo zajmujesz się bieganiem?

Sławek: Trudno powiedzieć, ponieważ na początku to mama zmuszała mnie biegania po plaży (śmiech). Dbała o formę, ponieważ szkoła, do której chodziliśmy z bratem za każdy sukces uczniów otrzymywała dotacyjny bonus. Po dłuższej przerwie wznowiłem treningi w 2013 roku, chcąc przygotować się do triathlonu.

Co działo się na trasie?  

Sławek: Biegłem z grupą, którą znałem z widzenia z różnych zawodów, ale tempo zdecydowanie narzucali zawodnicy ze stażem w półmaratonach. Wiedzą, jak to zrobić, czego zupełnie nie można powiedzieć o debiutantach, którzy brak doświadczenia okupili tym, że spuchli na kolejnych kilometrach.

Magda, jak Ty zaczęłaś? Miałaś plan, wiedziałaś co robić?

Magda: Kompletnie nie, co więcej pożyczyłam zegarek, którego zupełnie nie umiałam obsługiwać (śmiech). Udało mi się finiszować z czasem 2.10 i 18 sekund.

Początek nowej przygody czy powrót na biegowe ścieżki?

Magda: Ja zawsze byłam aktywna i lubiłam rekreacyjnie pobiegać po lesie. W lutym na windsurfingu przydarzyła mi się kontuzja, całkowicie zerwałam więzadło krzyżowe, ale zdecydowałam się nie rezygnować z ruchu. Zaczęłam treningi w City Fit pod kierunkiem trenera, który podobnie, jak ja borykał się z takim urazem, więc przygotowany przez niego plan był wsparciem i wzmocnieniem dla tej nogi. Zaryzykowałam, podjęłam wyzwanie półmaratonu, które okupiłam naprawdę dużym stresem.

Czego się bałaś?

Magda: Start w półmaratonie to poważna sprawa. W przeddzień nie mogłam zasnąć, dystans wydawał mi się koszmarny. Tysiące myśli, co może się wydarzyć się trasie. Próbowałam sama siebie przekonać, że to zabawa. W połowie biegu zobaczyłam baloniki 2.10, dostałam takiej mocy, że utrzymałam się za nimi.

Jak to się stało, że zaczęliście razem trenować?

Magda: Treningi odbywały się w ramach grupy biegowej Olivia Sports. Już na pierwszym spotkaniu trenerzy Iwona i Piotr Suchenia podzielili nas na dwie grupy na podstawie 8-kilometrowego testu, który pokazał, kto jest lekki i szybki, a komu przychodzi z większym trudem.

Sławek: Wszystko zależało tak naprawdę od poziomu przygotowania, jaki mieli uczestnicy. Trener wyjaśnił nam, że baza jest potrzebna, ponieważ do startu zostało 60 dni. Bez zaplecza treningowego trudno było wejść w ten program, co z resztą sam odczułem. Większą część sezonu jeździłem na rowerze szosowym i choć oddechowo byłem przygotowany, to jednak nogi nie chciały podawać tak, jak powinny. Pierwsze dwa tygodnie trenowałem z pewną rezerwą, chcąc na spokojnie wejść w ten cykl.

Plan treningowy wszyscy mieli jednakowy?

Magda: Takie były założenia. W praktyce starałam się systematycznie uczestniczyć w treningach dopasowując do poziomu wysiłku, który był zaplanowany na wtorki. W tygodniu walczyłam samodzielnie, co w moim przypadku wymagało doskonałej logistyki.

Z czym miałaś największy problem?

Magda: Jestem mamą dwójki dzieci w wieku przedszkolnym, więc sama rozumiesz, że w tej sytuacji sukcesem jest znalezienie 40 minut, aby pobiegać.

Bieganie okazało się odskocznią od obowiązków?

Magda: Ogromną, która wprowadziła sporo równowagi i poczucia, że świat nie kręci się wyłącznie wokół dzieci. Bieganie bardzo mi pomaga – wychodzę zmęczona i zdenerwowana, a wracam wesoła, szczęśliwa i z rozwiązaniami dla problemów, które wydawały się nie do przejścia. Czyli lekarstwo dla ciała i duszy (śmiech)!

Sławek, z Tobą jest podobnie?

Sławek: Tak, bieganie stało się dla mnie ważne. Wcześniej trenowałem koszykówkę, w którą byłem mocno zapatrzony. Chłonąłem wiedzę z magazynów i od znajomych, ale po pewnym czasie poczułem, że chcąc odnaleźć się w dyscyplinie drużynowej powinienem uruchamiać wszystkie elementy, które są do tego potrzebne. Do tego doszły obawy, że nie będę mógł się rozwijać sportowo, fizycznie i mentalnie, więc gdy pewnego dnia zobaczyłem, jak mój wykładowca ze studiów bierze udział w triathlonie, poczułem, że muszę spróbować.  Okazało się, że bieganie jest moją najmocniejszą stroną!

Grupa Olivii jest dla debiutanta pomocą?

Magda: Na treningach moja grupa była wielkim wsparciem. Gdyby nie oni prawdopodobnie w którymś momencie bym zrezygnowała. Jak to zwykle bywa wydarzyłaby się przeszkoda – może dzieci, może zwykłe lenistwo, a tak treningi idealnie wpasowały się w mój rozkład tygodnia, trzymając mnie w ryzach i motywując. Do tego na starcie przydarzyła mi się niebywała historia. Na trasie podbiegła do mnie dziewczyna – Magda z firmy Sii, która powiedziała „cześć sąsiadko”. Zaczęłyśmy rozmawiać, a ona doświadczona biegaczka stworzyła tak niesamowitą atmosferę, że udało mi się przetrwać najtrudniejszy moment.

Na którym kilometrze pojawił się kryzys?

Magda: Pomiędzy 12, a 15 kilometrem w mojej głowie zrodziła się myśl, jak bardzo daleko trzeba jeszcze biec.

Sławek: Mnie zaskoczyły problemy, które miałem z pochłonięciem żelu. Kupiłem ogromny i za każdym razem, gdy próbowałem go wciągnąć krztusiłem się. Od 10 do 11 kilometra toczyłem walkę, jak go wcisnąć. Chciałem zjeść w całości – nie udało się, rzuciłem go i jeszcze poplamiłem wolontariusza, od którego wziąłem kubeczek z wodą.

Magda: Wspaniali wolontariusze byli naprawdę narażeni na uderzenie kubkiem czy niedojedzonym żelem. Ale nie poddawali się, za co dziękujemy!

Sławek: Chcąc odkupić winę czuję, że muszę zostać wolontariuszem!

Toaleta na trasie jest normalką?

Magda: Tak i są do nich kolejki.

Sławek: To kwestia odżywiania się przed startem.

Zmieniliście nawyki żywieniowe?

Magda: Przed samym startem są bardzo przyjemne, można wreszcie jeść węglowodany, bo tak każe trener. W sobotę z czystym sumieniem zjadłam makaron (śmiech).

Sławek: W ostatnim tygodniu przed półmaratonem próbowałem eksperymentować i przekonać się, jak zareaguje mój organizm, gdy całkowicie pozbawię go cukru, a ostatni posiłek zjem nie później, niż o 19.00. Straciłem półtora kilograma, co z pewnością pomogło uzyskać lepszy czas.

Piotr Suchenia nie namawiał do podbijania biegunów?

Magda: Powiedział, że przebiegnięcie maratonu na biegunie jest najtańszą opcją, aby go zwiedzić!

Jakie plany startowe? Zobaczymy Was w marcu na starcie w Mistrzostwach Świata w Gdyni?

Sławek: Ja już jestem zapisany!

Magda: Tak, jeśli zbierze się grupa biegowa Olivia Sports, a treningi będą we wtorki. Dla mnie zimowe treningi są trudne – mam problem z zatokami i gdy wdycham zimne powietrze natychmiast choruję.

Po Mistrzostwach Świata wyzwaniem będzie maraton?

Magda: Nigdy w życiu (śmiech)! W kolejnym półmaratonie chciałabym zejść poniżej 2 godzin, Sławek myślisz, że to możliwe?

Sławek: Wydaje mi się, że bez problemu. Sam się zdziwiłem, gdy zobaczyłem wynik – moim celem było zejście poniżej godziny i trzydziestu minut. Tydzień przed zawodami wziąłem udział w parkrunie na 5 kilometrów, gdzie pobiegłem tak szybko, że wykręciłem mój drugi najlepszy czas. Po przeliczeniach za pomocą różnych wskaźników wyszło, że jestem w stanie zrobić tą życiówkę. I wyszło! W głowie mam kilka wyzwań, więc być może stanę na starcie maratonu w Gdańsku i w Warszawie. Czas pokaże!

Rozmawiała: Dagmara Rybicka, Olivia Business Centre