11.12.2018

Prawda w internecie broni się sama. Rozmawiamy z Anną Marią Wiśniewską

Biznes i potrzebne mu relacje dzieją się teraz w internecie. O prawach, którymi rządzą się popularne social media, podstawowych błędach w przedstawianych treściach oraz o sile i synergii LinkedIna, Facebooka oraz Instagrama opowiada Anna-Maria Wiśniewska, prelegentka II edycji spotkania LinkedIn Local w Olivia Business Centre.

Olivia Business Centre: W czym pomaga LinkedIn Local i jakie ma przełożenie na biznesową rzeczywistość?

Anna Maria Wiśniewska: To fantastyczna inicjatywa oswajająca serwis, który w Polsce wciąż jest mało znany i zagadkowy. Sprawia wrażenie skomplikowanego, ale na szczęście to tylko pozory. Wydaje się, że potrzeba wielu godzin spędzonych na nauce tego serwisu, aby w pełni skutecznie wykorzystać jego funkcje, ale okazuje się, że moi klienci bardzo szybko, zwykle po jednogodzinnym szkoleniu, są gotowi do działań. Regularne korzystanie z LinkedIn pomaga poznać jego niuanse, by wykorzystywać witrynę do maksimum, budując tak potrzebne kontakty i relacje, które z kolei wykorzystujemy w biznesie. Warto zwrócić uwagę, jak ważna jest rola LinkedIn – łączy ludzi, działając trochę, jak incepcja (śmiech). Taki wirtual w realu.

Jaka była Twoja rola podczas LinkedIn Local w Olivia Business Centre?

Miałam przyjemność być prelegentką podczas drugiej edycji wydarzenia. Niezmiernie cieszy mnie możliwość wkładu w inicjatywę, która coraz mocniej się rozwija.

O czym opowiadałaś?

Porównywałam LinkedIna i Facebooka, gdyż zauważyłam, że jest wiele osób, które faworyzują jedno medium względem drugiego, czasem niepotrzebnie. Uważam je za komplementarne serwisy, dzięki którym budujemy w social mediach ważny wizerunek, tworzymy wokół siebie społeczność, zdobywamy i utrzymujemy kontakty.

Jak bardzo ważny jest wizerunek?

Niebywale, ponieważ od niego zależy, jak postrzegają nas inni, jak bardzo nam zaufają. Social media stanowią często „pierwsze miejsce styku” klienta z informacjami o nas. Zmieniła się tendencja – dziś znacznie chętniej poszukujemy wiedzy w pierwszej kolejności na Facebooku, zostawiając sobie w odwodzie dobrodziejstwa Google. Dbałość o to, jak prezentujemy się w social mediach jest istotna, ponieważ na podstawie tego, co zdradzamy inni tworzą opinie na nasz temat. Od nas zależy, co zobaczą obserwujący – a to jest dobra wiadomość, bo możemy dokładnie wszystko zaplanować. Treści powinny jasno wskazywać czym się zajmujemy, jakie są nasze wartości, w czym możemy pomóc innym – aby potencjalny klient wiedział, co może od nas uzyskać. Świadome budowanie wizerunku w sieci powinno być bliskie rzeczywistości, bez naciągania i zbędnego pompowania „balonika”, aby nikt nie odniósł wrażenia, że się kreujemy na kogoś, kim nie jesteśmy, co – w konsekwencji – zawsze kończy się niekorzystnie.

O które z social mediów powinniśmy zadbać najbardziej?

W zależności od prowadzonej działalności. Zazwyczaj doradzam, aby nacisk był równomiernie rozłożony na trzy serwisy: Facebook, LinkedIn i jeszcze mało wykorzystywany do celów biznesowych Instagram, który bywa tajną bronią. Jednak nic na siłę. Na początku zacznijmy od jednego serwisu – zwykle proponuję Facebook lub LinkedIn – żeby móc wyciągnąć wnioski dotyczące naszego zapału, zasobów czasowych, finansowych, kreatywności, a przede wszystkim – wyników.

Instagram jednak nie przekonuje?

Trudno zrozumieć tę niechęć. Wydaje mi się, że medium to bywa kojarzone z wystylizowanymi zdjęciami, w których niewiele jest prawdy. Przy braku selekcji obserwowanych kont możemy poczuć się zalani perfekcyjnymi ciałami, pięknymi buziami i poczuciem niedopasowania do tego świata. Prawda jest taka, że mamy pełen wpływ na to, co widzimy – tak jak na Facebooku. Przecież treści merytoryczne też świetnie sobie radzą, trzeba tylko mieć na nie pomysł. Bardzo pomaga w tym tzw. InstaStory, które umożliwia bliższe, bardziej intymne relacje z oglądającymi (co przekłada się na zaufanie, a potem – sprzedaż) i pozwala na dotarcie do znacznie szerszego grona odbiorców niż jedynie nasi obserwujący. Warto spróbować.

Czego można się spodziewać po rozpoczęciu pracy nad budowaniem wizerunku w social media?

Jeśli podejdziemy do tego metodycznie, z odpowiednim planem i wiedzą, na co trzeba zwrócić uwagę na początku, to przy dobrym starcie możemy liczyć na zalew reakcji ze strony naszych obserwujących. Najczęstszymi reakcjami poza lajkami i serduszkami liczonymi w setkach są komentarze z gratulacjami, słowami wsparcia i podziwu, a także zdarzają się wiadomości prywatne i telefony. Nie tylko w dniu, w którym zaplanowaliśmy pokazanie światu całej pracy, ale też długo po nim, kiedy klient spotyka przypadkowo znajomego gdzieś na mieście. Niestety po takim boomie krzywa reakcji opada, ale na tym właśnie polega budowanie wizerunku, aby regularnością publikacji i ich wartością zwiększać zainteresowanie swoją osobą i tym, czym się zajmujemy.

Jak oszacować skuteczność działań?

Zawsze po wynikach. Polubienia i komentarze powinny przekładać się na sprzedaż usług. Jeśli mamy dużo reakcji – czyli nasze treści poruszają ludzi, ale nie sprzedajemy – to znaczy, że coś nie gra. Chyba, że naszym celem nie jest sprzedaż, ale to zupełnie inna kwestia.  Pamiętajmy, że lajkami nie da się za nic zapłacić. Są wyłącznie środkiem prowadzącym do celu. Równie dobrze treści mogą wzbudzać niewiele reakcji, a my, mimo to, pozyskiwać klientów z social mediów. Dlatego najważniejsza jest analiza w oparciu o fakty.

Kiedy do „akcji” powinien wkroczyć profesjonalista?

Nie ma jednego idealnego momentu. Dla jednych jest to chwila, gdy działania w social mediach zaczynają nas przerastać. Dla innych najlepszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z wiedzy doświadczonych osób od samego początku – aby od razu mieć zaplanowany kierunek działań i nie błądzić. Jeśli tylko dysponujemy środkami i zakładamy chęć intensyfikacji działań oraz zarobku – nie ma na co czekać.

Z jakimi problemami najczęściej zwracają się klienci?

Wszystko zależy od klienta. Najczęściej pytają, jakie działania powinni podjąć na samym początku. Spektrum możliwości w mediach społecznościowych jest duże, więc zaczynają mieć poczucie chaosu. Wtedy potrzebna jest szczera rozmowa, poznanie wartości i motywacji klienta, by móc wykonać dla niego spersonalizowaną strategię działań. W przypadku firm najczęściej skupiamy się na budowaniu społeczności i tworzeniu treści, których celem jest bawić i sprzedawać. Klienci korporacyjni natomiast chcą dbać o oblicze firmy poprzez pracowników, mając pewność, że to klucz do zdobycia zaufania u klientów. Dodatkowo wiedzą, że takie warsztaty z budowania wizerunku stanowią atrakcyjne oderwanie od rutyny w pracy.

Kto może sobie pozwolić na zaniedbanie przestrzeni w internecie?

Nikt – jeśli chce pozostać na fali, iść z duchem czasu i korzystać z dobrodziejstw technologii. Oczywiście nie demonizujmy, że skoro nie ma nas w internecie to przestajemy istnieć. Szczególnie, jeśli kanały sprzedaży nie są oparte o social media. Mimo wszystko podkreślam, że należy o nie dbać. Nikt nie chce uchodzić za osobę, która nie dba o własne podwórko. Jak wtedy moglibyśmy odpowiednio zająć się klientem? Uważam, że wizerunek jest elementem, który dopełnia całości obrazka, o ile nie stracimy zdrowego rozsądku próbując budować wrażenie osoby znacznie bardziej profesjonalnej, niż jesteśmy w rzeczywistości. Uczciwość i transparentność to najlepszy pomysł na dobrą relację z klientami. Trzeba być cierpliwym i zdyscyplinowanym, a efekty naprawdę nas zaskoczą.

 

fot. https://www.facebook.com/amwisniewska 

 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYDARZENIA

 

Zapisz się do newslettera,
aby być na bieżąco z newsami.