11.04.2019

Kobieta z żelaza: Monika z firmy Bayer

Świetnie pływa, szybko biega i bez problemu pokonuje 100 kilometrów na rowerze. Mówi o sobie amatorka, pomimo że sport towarzyszy jej od najmłodszych lat. Waleczna, profesjonalna, świetnie zorganizowana, a do tego przesympatyczna – tak w kilku słowach przedstawiają ją koledzy i koleżanki z zespołu. Czy sport, który jest największą pasją wymaga wielu poświęceń zdradza Monika Ożarowska, Operations Manager w gdańskim Service Centre firmy Bayer, bohaterka kampanii 10 Wspaniałych w Olivia Business Centre.

Bardziej narciarka, czy triathlonistka? Jak zaczęła się sportowa przygoda?

Rodzice są bardzo sportowi. Mama ma na koncie rekord w pływaniu i minimum kwalifikacyjne na Igrzyska w Monachium. Tata skakał wzwyż, oboje są absolwentami AWFiS, więc duch sportu towarzyszył mi od najmłodszych lat. Nie zostałam zawodowcem, ponieważ rodzice z pełnym przekonaniem pokazywali mi całkowicie inny pomysł na karierę zawodową.

Amatorka na wysokim poziomie?

Pasjonatka, która potrafi zagrać w kosza i nieźle poradzić sobie w basenie. Pływałam pod okiem mamy trenerki, a szlify na stoku odbierałam od taty, który jest instruktorem w narciarstwa. Te dyscypliny uprawiałam równolegle i muszę przyznać, że serce należy do obu. Gdybym miała wybierać, byłby dylemat (śmiech).

Triathlon okazał się wisienką na torcie?

Pojawił się, gdy już pracowałam. Z założenia miał być odskocznią od obowiązków, antidotum na stres i pomysłem na aktywne spędzanie czasu. Okazał się dostępny – jest sporo zawodów, w których mogę startować, systematycznie wyposażając się w sprzęt.

Znajdzie się jakaś luka w pani grafiku?

Faktycznie, triathlon jest bardzo wymagającą dyscypliną. Planując starty nie porywam się z motyką na słońce, ponieważ zdaję sobie sprawę z priorytetów. Na moje szczęście sporo się zmieniło. Początkowo rywalizacja odbywała się na długich dystansach formuły Iron Mana, w tej chwili zawodnicy dostają szereg możliwości, takich jak „połówka”, „1/8”, czy „sprint”. To pozwala na przygotowania, które nie dzieją się kosztem pracy i życia prywatnego.

Fot. Prywatne archiwum Moniki Ożarowskiej oraz (drugie od lewej) autor: Zbigniew Czajka

Ile czasu poświęca pani na treningi?

Trenuję trzy, cztery razy w tygodniu przygotowując się do krótszych dystansów. Chcąc powalczyć o lepszy wynik muszę intensyfikować pracę. Wtedy część obowiązków domowych przejmuje wyrozumiały mąż. Dzięki temu popołudnia mogę poświęcić na hobby, które zajmuje mi około półtorej godziny. Intensywniej robi się w maju i czerwcu, wtedy trenuję nawet do 6 razy w tygodniu.

Która z dyscyplin w triathlonie jest pani piętą achillesową?

Bieganie (śmiech). Czuję, że mam z nim największe problemy, pewnie trochę dlatego, że nie bardzo to lubię. Traktuję je jako najtrudniejszą z dyscyplin i zawsze mam poczucie, że najgorsze jeszcze przede mną.

Wspólny start do wody nie sprawia problemu?

Nie, pewnie dlatego, że w wodzie „jestem wychowana”. Lubię pływać, spędziłam w basenie mnóstwo godzin, a dodatkowo mam domek nad jeziorem, więc treningi na otwartej i głębokiej przestrzeni nie przerażają. Podobnie brak określonego celu w takim pływaniu nie jest dla mnie kłopotem. Jedyną uciążliwość podczas wspólnego startu stanowi ścisk, który się natychmiast tworzy. Ludzie pchają się, przeciskają na czoło stawki. Dla mnie wybawieniem jest start z wody, wtedy bardzo szybko odpływam od słabszych rywali.

Faworytka?

W pływaniu jestem w czołówce, ale nie zapominajmy, że zawody kończy meta biegu. Nie boję się, jeśli ktoś w trakcie przepływa nade mną lub pod. Nie mam poczucia, że jeśli będę zmuszona spędzić w wodzie więcej czasu to sobie nie poradzę.  Gorzej, jeśli start polega na wbieganiu.

Dlaczego?

Słabsi pływacy zdążą szybciej pobiec do wody, przepychania jest wtedy więcej. Gdy startujemy z wody automatycznie ustawiam się w pierwszym szeregu i dosyć szybko odpływam. Na zawodach w Gdyni jest odrobinę gorzej – trzeba wbiec, a to jak wspomniałam nie jest moją mocną stroną. Jeśli zostanę z tyłu muszę przepychać się przez słabiej pływających.

W pracy klub kibica? Wiedzą, czym się pani zajmuje?

Wiedzą i aktywnie uczestniczą w sportowym życiu. Jesteśmy firmowo bardzo czynni, jako Bayer Life Team  startujemy w różnych biegach ulicznych. W ubiegłym roku ścigaliśmy się w Runmagedonie i w sztafecie biznesowej. Od tego roku do dołączyliśmy triathlony, na listach startowych jako firma wystartujemy indywidualnie i w sztafetach.

Gdzie zobaczymy reprezentantów Bayera?

Ja wystartuję indywidulanie na dystansie sprinterskim w Gdyni, a w Warszawie na dystansie olimpijskim w sztafecie firmowej. Myślałam o Mistrzostwach Polski w Suszu, ale przygotowania jesienno – zimowe nie do końca udały mi się tak, jakbym chciała.

Są zakusy na pełen dystans i tytuł kobiety z żelaza?

Na razie nie. Proporcjonalnie, tego pływania, które jest moją ulubioną częścią jest najmniej. W porównaniu z maratonem, który trzeba przebiec ma ono mniejszą wartość. Bardziej dystans olimpijski, tam wody jest więcej w stosunku do pozostałych dyscyplin.

Długi urlop przed?

Nie ma konieczności (śmiech). Często przedłużam sobie weekendy, po to, aby mocniej potrenować. Czuję, że w tym sezonie jestem gotowa!

Rozmawiała: Dagmara Rybicka, Dział Komunikacji Olivia Business Centre

Zapisz się do newslettera,
aby być na bieżąco z newsami.